Bez wątpienia historia Gazety Wyborczej – jednego z najbardziej opiniotwórczych w III RP mediów – jest w pewien sposób symbolem polskiej transformacji ustrojowej. Pikanterii historii dziennika, dodaje fakt, że koncern, który jest właścicielem Gazety Wyborczej, de facto z Gazety powstał. Agora S.A., bo o niej mowa od 1998 r. funkcjonuje na warszawskiej Giełdzie. Z tego powodu wokół powstawania dziennika narosło wiele fałszywych narracji, które w tym artykule sprostujemy.
Trzydzieści jeden lat temu cała Polska oczekiwała dnia 8 maja 1989 r., gdy w kioskach i salonach prasowych pojawił się nowy, wyczekiwany tytuł: Gazeta Wyborcza. Tytuł powołany jako dziennik obozu opozycyjnego miał być przestrzenią kontaktu pomiędzy NSZZ Solidarność, a wyborcą, w związku z wyborami parlamentarnymi 4 czerwca 1989 r. Początkowo strona tytułowa gazety była okraszona logotypem Solidarności, a także hasłem: „Nie ma wolności bez Solidarności”. Pierwszy numer witał przesłaniem przyszłego Prezydenta, a wtedy jeszcze głównego lidera opozycji, czyli Lecha Wałęsy. Kolejne numery przedstawiały listy kandydatów na parlamentarzystów do Sejmu i Senatu rekomendowanych przez powołany przy przewodniczącym NSZZ Solidarność Komitet Obywatelski.
Gazeta była drukowana w olbrzymim, jak na tamtejsze warunki, nakładzie 150 000 egzemplarzy, a pomimo tego tytuł osiągał pełną sprzedaż. W ten sposób rozpoczął się fenomenalny marsz ludzi tworzących Gazetę Wyborczą, aż do stworzenia spółki akcyjnej Agora. Jest to duży koncern medialny, który w swoim portfelu posiada tytuły prasowe: dzienniki i czasopisma („Książki. Magazyn do czytania”, „Wysokie Obcasy Extra”, „Wysokie Obcasy Praca”, „Kuchnia”), sieć kin Helion, platformę NEXT FILM, wydawnictwo, ogólnopolskie radia TOK.FM, Radio Złote Przeboje, Radio Pogoda, Rock Radio, agencję z branży reklamowej AMS, a także sieć portali internetowych z Gazeta.pl na czele. Dodatkową branżą, w której Agora zaznaczyła swoją obecność, jest branża gastronomiczna, w ramach której spółka posiada udziały w sieci knajp Pasibus. Spółka jest notowana na sWIG80.
JAK DO TEGO DOSZŁO?
Odpowiedni moment startu, dobre zarządzanie, kierowanie się interesem spółki i odrobina szczęścia, są jedynie częściową odpowiedzią na to pytanie. Aby poznać cały obraz sukcesu Agory, należy wrócić do końcówki lat 80-tych ubiegłego wieku, gdy reżim komunistyczny chylił się ku upadkowi, a przysłowiowe „jutro” dopiero się kształtowało.
Pomysł na powstanie dziennika, mającego być organem prasowym NSZZ Solidarności, pojawił się w trakcie serii owianych tajemnicą spotkań przedstawicieli PZPR z przedstawicielami opozycji w podwarszawskiej Magdalence. Osiem takich spotkań miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu pomiędzy wrześniem 1988 r., a lutym 1989 r. Następne pięć spotkań odbyło się już w trakcie obrad, między lutym, a kwietniem 1989 roku.
Nie wiadomo, kto zgłosił taki pomysł na agendę spotkań. Niemniej przywódca opozycjonistów, Lech Wałęsa, zobowiązał jednego z czołowych aktywistów opozycyjnych – Adama Michnika – do stworzenia nowej gazety. Według umów okrągłostołowych, gazeta miała być medialnym głosem NSZZ Solidarność.
Uczestnik tamtych wydarzeń, dr hab. Ryszard Bugaj w ten sposób komentuje nominację Adama Michnika na redaktora naczelnego Gazety Wyborczej: „Gazeta powstała dzięki porozumieniu Okrągłego Stołu przed wyborami 4 czerwca 1989 roku. Adam Michnik „dostał ją” od Wałęsy, o którego sympatię – mówiąc najdelikatniej – bardzo zabiegał. Nie wszystkim się wtedy podobało, że to Michnik będzie wydawać dziennik opozycji. Jakkolwiek opozycja była wówczas raczej zjednoczona, to przecież było jasne, że jest pluralistyczna. Niektórzy uważali więc (nie należałem wówczas do nich), że Gazeta nie zachowa równej sympatii (i równego dystansu) do wszystkich nurtów opozycji, bo Michnik był przecież liderem jednego z jej nurtów. Jednak żadne instytucjonalne zabezpieczenia nie zostały poczynione. Rada nadzorcza (w składzie Bujak, Wajda, Paszyński) nie miała, o ile wiem, żadnego istotnego znaczenia w kształtowaniu profilu Gazety, zresztą jej skład zapewniał rozstrzygnięcia zbieżne z pomysłami Redaktora.”
WSPARCIE KOMUNISTÓW
Każdy tytuł prasowy chcąc wystartować musi posiadać ludzi, pieniędze, drukarnie, papier oraz lokal. Ze znalezieniem chętnych do tworzenia nowego dziennika nie było problemów. Trzonem nowej gazety byli dziennikarze tworzący wcześniej Tygodnik Mazowsze. Inaczej sytuacja się rysowała z całą resztą. Ludzie Gazety Wyborczej dostali zaskakujące wsparcie ze strony Ministra Spraw Wewnętrznych PRL, czyli gen. Czesława Kiszczaka. To dzięki jego osobistemu poparciu, Gazecie udało się zaciągnąć kredyt. Ponadto PRL przyznał Gazecie Wyborczej lokal (budynek przy ul. Iwickiej w Warszawie), drukarnie, a także niezbędny papier (który w warunkach gospodarki centralnie sterowanej był produktem deficytowym).
„Wszystko to „Gazeta” dostała za friko, ale przecież czerwoni nie przydzielili jej swojej prywatnej własności, tylko majątek państwowy, który należał do całego społeczeństwa, do wszystkich Polaków. Dochodzą do tego absolutnie wyjątkowe i dosłownie bezcenne imponderabilia: znaczek-symbol „Solidarności”, szalony popyt milionowych rzesz czytelników oraz brak rynkowych rywali. W takich warunkach nie startowało nigdy żadne pismo na świecie. Żyć, nie umierać!” – komentuje jeden z twórców początków Gazety Wyborczej Stanisław Remuszko
I właśnie w kontekście majątku państwowego, przekazanego Gazecie Wyborczej z przeznaczeniem na prowadzenie działalności zapisanej w postanowieniach okrągłostołowych, opiera się główna krytyka wymierzona w ludzi Gazety Wyborczej. Stanisław Remuszko dalej nazywa Gazetę Wyborczą spółką nomenklaturową: „Po pierwsze: wspólną cechą jest państwowy majątek, bez którego „Gazeta” nie mogłaby ruszyć. Papier, druk, kolportaż, lokal, transport, łączność, kredyty. Te deficytowe podówczas dobra nie były osobistą własnością Jaruzelskiego czy Kiszczaka, lecz własnością całego polskiego społeczeństwa. Te dobra przy Okrągłym Stole zostały przyznane nie prywatnie redaktorom „Wyborczej”, lecz całemu społeczeństwu – a przynajmniej tym kilkunastu milionom obywateli, którzy 4 czerwca 1989 głosowali na kandydatów sfotografowanych z Wałęsą.
Po drugie: wspólną cechą jest niemoralne uwłaszczenie się tym majątkiem – po roku przez szesnastu członków kierownictwa redakcji, po następnych zaś dziewięciu latach przez stu głównych właścicieli-akcjonariuszy, których nazwiska do dziś pozostają ściśle tajne. […] spółka Agora – powstała w unikatowych dziejowych okolicznościach na bazie majątku społecznego gigantycznej wartości – zarabia w ciągu zaledwie kilku dni czy tygodni swój przysłowiowy „pierwszy milion”. Pieniądze te zostają w następnych miesiącach i latach mądrze rozmnożone, a powstałym w ten sposób kapitałem wartym miliard dolarów (to nie pomyłka) symboliczni dotychczas właściciele Agory uwłaszczają się najzupełniej prywatnie. Już nie twierdzą, że robią to w imieniu i dla dobra całego polskiego społeczeństwa, ale obruszają się, gdy ktoś im tę moralną grabież wytknie.”
NIE MA WOLNOŚCI BEZ SOLIDARNOŚCI
Tak jak wspominałem wcześniej, dziennik Gazeta Wyborcza powstał na podstawie uzgodnień z podwarszawskiej Magdalenki oraz ich sformalizowanej wersji w postaci postanowień okrągłostołowych. Dziennik miał pełnić funkcję organu wyborczego powołanego w grudniu 1988 roku przy Lechu Wałęsie. Krótko mówiąc, dziennik jako organ prasowy Solidarności miał prezentować pluralistyczną perspektywę ludzi związanych z Solidarnością.
Tak się jednak nie stało. Zgodnie z przypuszczeniami części opozycjonistów, Adam Michnik nie utrzymał wizji dziennika jako pluralistycznej przestrzeni do wymiany poglądów oraz informacji, lecz stworzył tubę premiującą określone poglądy. Pierwszymi tego sygnałami było odwrócenie się kolegium redakcyjnego Gazety Wyborczej od Lecha Wałęsy w trakcie wyborów prezydenckich.
Ryszard Bugaj komentuje: „Od tego momentu Gazeta, jej Redaktor (i jego zespół), w jawny sposób podjęli samodzielną grę na scenie publicznej. Gazeta stała się właściwie quasi partią, a jej Redaktor dożywotnim jej liderem. Pewnie w historii takie sytuacje już się zdarzały, ale w kategoriach etycznych i politycznych trudno to pochwalić – chyba nawet wtedy, gdy sympatyzuje się (ja nie sympatyzuję) z polityczną opcją Gazety. Szczególnie, że wielkie znaczenie mają tu dwa czynniki dodatkowe: majątkowe „uwłaszczenie” ludzi Gazety na jej gigantycznym majątku i metody zwalczania inaczej myślących.”
Stanisław Remuszko uważa: „A więc naprzód oczekiwaliśmy, że będzie to dziennik „nas wszystkich”. Pismo, w którym, po czterdziestu latach cenzury, zabierają głos ludzie prezentujący cały wachlarz poglądów demokratycznych – z prawa, z lewa i ze środka. W pierwszym numerze na pierwszej stronie uroczyście ogłoszono nawet (cytuję): Redakcja czuje się związana z „Solidarnością”, lecz zamierza przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa, różnych opozycyjnych kierunków. Jednak już jesienią 1989 ta deklaracja zaczęła tracić aktualność, a wiosną 1990 stało się jasne, że „Wyborcza” wyraża linię tylko jednego i coraz wyrazistszego politycznie „różowego” środowiska.”
CO TERAZ?
Zakończenie prenumeraty przez urzędy państwowe oraz wycofanie się Spółek Skarbu Państwa z zamieszczania reklam w dzienniku od 2015 r. pokazały, że tytuły wydawane przez Agorę nie cieszą się jednak tak dużą poczytnością, jak wcześniej sądzono. Zapowiadany rozwój mediów elektronicznych zależnych od spółki, okazał się nie wystarczający, co skutkowało w roku 2019 zamknięciem drukarni w Pile oraz w Tychach.
Dodatkowy cios przyniosła pandemia koronawirusa, co najczytelniej przedstawiło się w spadku wartości akcji do rekordowo niskich 4,44 zł. Jest to najgorszy wynik w historii spółki.
W czerwcu bieżącego roku zależne od Agory przedsiębiorstwo Helios sprzedało spółkę Foodio Concepts, będące właścicielem sieci gastronomicznych Papa Diego i Van Dog.
W samym drugim kwartale 2020 r. Agora odnotowała stratę 41,1 mln zł, powiększając ją aż o 522% w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego (wtedy strata wyniosła 6,6 mln zł).
Przychody Gazety Wyborczej spadły o 52% do wysokości 129,5 mln złotych.
W segmencie filmu i książki (przede wszystkim sieć kin Helios oraz wydawnictwa) przychód Agory spadł aż o 79,2% do sumy 17,5 mln zł.
W segmencie reklamy zewnętrznej (przede wszystkim agencja reklamowa AMS) przychód spadł o 73,8% do 13,3 mln zł. Sprzedaż w segmencie radiowym spadła o 46,6% do 14,9 mln zł. W segmencie prasy przychody spadły o 34,4% do kwoty 42,9 mln zł. Natomiast w segmencie działalności internetowej przychód spadł o 10,1% do 43,6 mln zł.
W ramach walki o przetrwanie Agora obniżyła koszty operacyjne w II i III kwartale o 209 mln zł, obcięła pracownikom pensje o 20% (co przyniosło oszczędność rzędu 25mln zł), zaciągnęła umowy kredytowe w bankach BNP Paribas (kredyt w rachunku bieżącym na 20 mln zł) oraz w Santanderze (kredyt rewolwingowy na 20 mln zł). Ponadto spółka skorzystała z pomocy rządowej promowanej przez Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, czyli z Tarczy Antykryzysowej. Wsparcie wyniosło 13,9 mln złotych.
Jaka będzie przyszłość Gazety Wyborczej? Tego nie wiem, a i ten portal Odfejkuj.info nie jest miejscem, by snuć rozważania na ten temat. Jednego mogą Państwo, być pewni. Na portalu znajdą się kolejne artykuły poświęcone niejasnościom z historii Gazety Wyborczej oraz innych czołowych polskich mediów.
Artur Tyński
Źródła:
https://www.agora.pl/about-agora
https://www.agora.pl/wartosci-i-zasady
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gazeta_Wyborcza
https://historia.uwazamrze.pl/artykul/1105337/zakazana-historia-gazety-wyborczej
https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/87132,jak-uwlaszczali-sie-ludzie-wyborczej.html
https://businessinsider.com.pl/media/prasa/agora-zamyka-drukarnie-i-zwalnia-pracownikow/3np4cfx
https://www.salon24.pl/newsroom/683233,rzad-wycofuje-sie-z-prenumeraty-gazety-wyborczej-i-newsweeka
http://www.remuszko.pl/gw/?page=./teksty/wywiad_netbird
https://dzieje.pl/aktualnosci/30-lat-temu-zakonczyly-sie-obrady-okraglego-stolu
https://dzieje.pl/aktualnosci/30-lat-temu-ukazal-sie-pierwszy-numer-gazety-wyborczej
Rafał Ziemkiewicz, Michnikowszczyzna. Zapis choroby, Warszawa 2006
Stanisław Remuszko, Gazeta Wyborcza – początek i okolice, Warszawa 2006