W ciekawym artykule gen. Waldemara Skrzypczaka dla portalu defence24.pl pt. „Kaliningradzki bluff” polski wojskowy główny nacisk swojej analizy położył na aspekt prowadzonej przez Moskwę wojny informacyjnej, o której piszą media na całym świecie. Tymczasem rosyjskie media „odwracając kota ogonem” postanowiły zaatakować „zakompleksionych” polskich generałów i wmusić w Polaków wdzięczność za ofensywę Armii Czerwonej w 1944 roku.

Artykuł musiał namieszać na Kremlu, ponieważ – co nie zdarza się często – postanowił go skomentować bliski współpracownik Władimira Putina i gubernator obwodu kaliningradzkiego Anton Alichanow. O sprawie poinformował portal defence24.pl. Na łamach Komsomolskiej Prawdy w wywiadzie pt. „„Gubernator obwodu kaliningradzkiego: Chcemy współpracować, a Polacy znowu o czołgach” stwierdza on:

„A Polacy? No cóż, Polacy, zwłaszcza wojskowi, mają zapewne jakieś własne kompleksy, być może uwarunkowane historiografią. Generalnie myślę, że trudno nam zarzucić agresywne zachowanie wobec tych krajów. Ponieważ nie życzymy naszym sąsiadom niczego złego. Życzymy im tylko życia i rozwoju w pokoju (…) Czołgi NATO i żołnierze amerykańscy, którzy, jak wiemy, zwykle nie zachowują się zbyt dobrze w tego typu misjach w stosunku do miejscowej ludności, nie przyniosą im szczęścia (…) żeby Polacy pamiętali, że dwie trzecie Prus Wschodnich przypadło Polsce. […] Dzięki radzieckiemu żołnierzowi Polska odrodziła się na nowo, nawet w szerszych granicach niż przed II wojną światową”

Wystarczy zestawienie powierzchni II Rzeczpospolitej (389 720 km²) i III Rzeczpospolitej (312 679 km²) by zauważyć, że gubernator Alichanow kłamie. W porównaniu rozpiętości granic (zwłaszcza wschodniej polskiej przedwojennej granicy) widać, że polska nie „otrzymała” szerszych granic. Granice II RP „mierzyły” ogółem 5529 km, a granice III RP mierzą ogółem 3511 km.

Oczywiście to ze strony rosyjskiej przerzucenie ciężaru dyskusji na pole rewizjonistyczne – wbijanie klina między Polskę a państwa międzymorza, w obliczu oczywistych dzisiaj nowo-starych granic państwa polskiego, które przecież nie podlegają żadnej dyskusji. Alichanow jednak dokonuje manipulacji, gdy nie przypomina czytelnikom rosyjskiej gazety, iż stalinowskie władze uczestnicząc 17 września 1939 roku w rozbiorze Polski następnie dokonały masowych wywózek polskiej ludności na wschód – traktując ją jako tanią niewolniczą siłę roboczą w radzieckich obozach pracy, lub mordując jako elitę państwa (jak w Katyniu). Dzięki pracy historyka Kacpra Śledzińskiego widać dzisiaj, że w czterech sowieckich deportacjach obywateli II RP z Kresów wygnano z domów co najmniej 320 000 osób. Wywózek tych nie udało by się dokonać gdyby nie zaangażowanie właśnie „radzieckiego żołnierza”. To rosyjska historiografia sprowadza drugą wojnę światową li tylko do niemieckiej ofensywy na ZSRR z 22 czerwca 1941 roku. Problem w tym, iż do wybuchu drugiej wojny światowej dopuścił pakt Ribbentrop-Mołotow, wtedy to Adolf Hitler „zabezpieczył” dzięki Józefowi Stalinowi front wschodni i najpierw mógł uderzyć na Polskę, a później na Danię, Norwegię i Francję. Do 1941 roku Moskwa była w jednym geopolitycznym bloku z Hitlerem, co pozwoliło III Rzeszy rozpętać wojnę w Europie. Warto pokusić się o tezę, że gdyby nie pakt Hitlera i Stalina anglo-francuska koalicja nie stałaby z karabinem u nogi w 1939 roku, a ich deklaracja wojny nie ograniczałaby się do słów. To wsparcie Rosji dla Hitlera paraliżowało Zachód przed prawdziwą pomocą dla heroicznie broniącej się Polski. O tym Alichanow nie wspomina.

Argument związany z Ziemiami Odzyskanymi (ziem zachodnich ale także północnych) jest bardzo często podnoszony jako przykład prezentu ze strony Józefa Stalina dla Polaków. Jest to bardzo upolitycznione i ahistoryczne stanowisko. Celem Józefa Stalina było stworzenie sytuacji w której polska polityka (nawet w sowieckiej kadłubowej formie) będzie polityką antyniemiecką, a niemiecka – antypolską. Przesunięcie granic na Zachód automatycznie antagonizowały Berlin i Warszawę – w zamyśle Stalina – co oznaczało, iż Moskwa mogła odgrywać rolę „dziel i rządź”. Nie był to więc prezent a geopolityczna zagrywka. Na szczęście, jego plan się nie ziścił, a ku zaskoczeniu terytorialnych roszad zarówno Niemcy jak i Polska są członkami NATO, a Warszawa ma dobre relacje nie tylko z Kijowem, ale także z państwami bałtyckimi.

Michał Bruszewski

Źrodła:

https://www.defence24.pl/kaliningradzki-bluff-gen-skrzypczak-przesmyk-suwalski-nie-ma-znaczenia-operacyjnego

https://www.defence24.pl/rosjanie-odpowiadaja-na-artykul-gen-skrzypczaka-i-manipuluja-komentarz